W przedziwny sposób, niedokręcony kran w akademii Helio Gracie, o którym pisaliśmy w drugiej części odcinku Kronik Vale Tudo, pośrednio doprowadził do powstania sportu, w którym zawodnicy próbują zabić wszelkimi znanymi sobie sposobami i za pomocą wszystkich swoich kończyn… Sportu, który pokonał długą drogę, zanim osiągnął znaną nam obecnie formę, na którą mówimy MMA.
Gracie BJJ vs. Kung Fu i Muay Thai. Wielkie show w Maracanie
Cofnijmy się do roku 1984 w Brazylii. Scena sportów walki w Rio de Janeiro jest podzielona na zwaśnione obozy i przypomina filmy “Karate Kid” albo “The Warriors” – akademie sztuk walki, niczym uliczne gangi, są w stanie otwartej wojny. Toczy się ona między szkołą BJJ rodziny Gracie, a klubem Muay Thai Flavio Moliny. Korzystając ze swoich koneksji, Gracie postanawiają wykorzystać komercyjny potencjał, drzemiący w ich batalii z miejscowymi klubami.
Zgodnie ze swoimi tradycjami, rzucają wyzwanie innym szkołom i przedstawicielom lokalnej sceny Muay Thai i Kung Fu. Przeciwko nim zaś zawiązuje się sojusz między Naja Academy Flavio Moliny i zawodnikami Luta Livre. Po stronie Gracie dodatkowo opowiada się Sergio “Rocky” Battarelli – utytułowany brazylijski kickboxer.
Z kolei w szeregi teamu Moliny wstępują kolejni budzący postrach zawodnicy: w sukurs przychodzą mu Marco Ruas, łączący tajski boks z luta livre legendarny fighter vale tudo, zwany “Królem Ulic” oraz, jakżeby inaczej, Król Zulu. Do rozstrzygnięcia tego, kto jest kim w Rio de Janeiro, dojdzie na wielkiej gali sportów walki, która ma odbyć się pod hasłem “Gracie Jiu Jitsu kontra Kung Fu i Boks Tajski”.
Fernando Pinduka (w środku) zapracował na miano jednego z najlepszych zawodników Gracie Jiu-Jitsu
Długo oczekiwana kulminacja międzyklubowego konfliktu rozegrała się 30 listopada 1984 roku na hali widowiskowej stadionu w Maracanie. Jeszcze w trakcie organizacji wydarzenia szereg kontuzji zawodników doprowadził jednak do licznych roszad w karcie walk. Ostatecznie udało się “dopiąć” 5 starć – w main evencie Król Zulu stanął w szranki z Baterellim, którego ostatecznie poddał gilotyną. Wielka rywalizacja familii Gracie z innymi klubami sportów walki z Rio de Janeiro zakończyła się niezwykle wyrównanym rezultatem.
Obu drużynom udało się odnieść odpowiednio jedną wygraną i jedną przegraną, a niespotykanie symetryczny wynik dopełniło 20-minutowe starcie Marco Ruasa z Fernando Pinduką, które uznano za remis. Ten wieczór walk miał przełomowy wpływ na rozwój MMA i BJJ. Konflikt “parterowcy vs. stójkowicze” / “BJJ vs. Muay Thai” wyznaczył kanon matchmakingu pojedynków MMA na wiele lat. Z kolei Vale Tudo wróciło na dobre, a słynne walki bez zasad, rozgrywane w Kraju Kawy, już niedługo miały rozpocząć swoją globalną ekspansję…
Marco Ruas stoczył zacięty pojedynek z Fernando Pinduką
Na gołe piąchy. Globalny fenomen Vale Tudo i zaranie MMA
Geneza sportu znanego dziś jako MMA jest zjawiskiem o tyle fascynującym, że o ile początki, o których pisaliśmy w poprzednich odcinkach Kronik Vale Tudo, skupiają się w Brazylii, to powstanie formuły walki znanej dziś jako MMA rozegrało się niemal równolegle w paru miejscach na świecie. Tymi ośrodkami były USA, Brazylia i Japonia. Transformacja Vale Tudo we współczesne MMA stanowi wypadkową powstania kilku pierwszych federacji praktycznie tym samym czasie i niejako uzupełniły się wzajemnie pod względem tego, jakie reguły zachować w tej nowożytnej walce bez reguł.
W 1993 w Stanach Zjednoczonych swoją pierwszą galę organizuje federacja UFC. Uczestnicy ośmioosobowego turnieju stają do walki bez zasad i bez rękawic na arenie w kształcie oktagonu, który niedługo później stanie się symbolem współczesnego MMA. Już w pierwszej walce widzowie mają okazję przekonać się na własne oczy, że zawodnicy sumo nie są odporni na kopnięcia w głowę, widząc wirujący w powietrzu wybity ząb znokautowanego sumity; widok równie drastyczny i historyczny, co złamanie ręki Geraldo, wyemitowane w brazylijskiej TV ponad 3 dekady wcześniej.
W tym samym roku w Japonii powstaje federacja Pancrase – walka przypomina skrzyżowanie kickboxingu z niegdysiejszą Wolną Amerykanką. Zawodnicy również walczą bez rękawic, na głowę uderzając jedynie z otwartej dłoni, a dość skomplikowane reguły pozwalają na użycie technik kończących w parterze. Można by rzec, że to takie proto-MMA z plaskaczami, technikami, którymi charakteryzuje się kickboxing i niezapomnianymi skrętówkami, którymi starcia brutalnie kończył mistrz tej federacji i legenda MMA – Bas Rutten.
Raptem 4 lata później w Brazylii wcześniej wspomniany już Sergio Batarelli zakłada swoją własną, wyraźnie inspirowaną UFC federację. Nazywa ją – jakżeby inaczej – International Vale Tudo Championship. W tym samym roku w Japonii powstaje PRIDE Fighting Championship. W tej pierwszej federacji – w przeciwieństwie do UFC, które w 1997 zdążyło już wprowadzić małe rękawice oraz zakazać ataków “z dyńki” oraz poniżej pasa – reguły są dość “liberalne”.
Zasady walki zezwalają między innymi na ataki głową i na krocze. Aktualizację regulaminu wymusza dopiero incydent z miażdżeniem krocza jednego z zawodników… na szczęście tak widzów, jak i zawodników – ta technika nie weszła do kanonu MMA. Z kolei w PRIDE FC reguły pozwalają na kopanie i deptanie głowy obalonego oponenta; już niedługo fani “walk bez zasad” przekonają się o brutalnej skuteczności tych technik, a federacja zyska kontrowersyjną reputację “najbrutalniejszej w branży”…
Na tym etapie ludzie nie są jeszcze zgodni co do nazewnictwa – wymiennie stosuje się terminy NHB (No Holds Barred – Brak Chwytów Zabronionych), Vale Tudo, MMA, i choć nie wszystkie federacje rezygnują z tradycyjnego bokserskiego ringu, mówi się o zawodowych “walkach w klatkach”.
Jedno jest pewne – Vale Tudo stało się międzynarodowym fenomenem. Co zdecydowało o niesamowitej popularności tego sportu, a różniło go od współczesnego MMA?
100 % Hardcore
Ukrainiec Ihor Wowczanczyn w akcji
1. Brak kategorii wagowych
Od zarania Vale Tudo po lata dziewięćdziesiąte, jednym z flagowych elementów walk był brak kategorii wagowych, pozwalający na organizację walk z motywem starcia Dawida z Goliatem. Kanonicznym przykładem są walki Helio Gracie z Kimurą czy Ricksona z Zulu, ale i późniejsze federacje – zwłaszcza PRIDE FC – lubowały się w takich zestawieniach.
Pozycja obowiązkowa: Ihor Wowczanczyn – Paul Varelans na pierwszej gali International Vale Tudo Championship.
Każdy fan MMA powinien obejrzeć ten pojedynek, w którym obdarzony morderczą siłą ciosu ukraiński weteran MMA, Igor, bezlitośnie rozbija ogromnego Kanadyjczyka, który ostatecznie upada niczym obalone drzewo.
2. Realizm
W czasach poprzedzających internet, rynek wideo pełen był kaset z instruktażami sportów walki i samoobrony, nagrywanych przez fałszywych sensejów z czarnym pasem z bazaru. MMA pozwoliło na weryfikację, które techniki i sporty walki faktycznie działają, co między innymi przyczyniło się do wzrostu popularności BJJ.
Kto jest lepszy w parterze – judoka czy zapaśnik? Czy ta dźwignia wyjdzie, gdy przeciwnik może uderzyć cię w głowę? A co jeśli może cię podnieść i rzucić? Pierwsze walki MMA dostarczyły odpowiedzi na wiele spośród tych pytań.
Pozycja obowiązkowa: Rampage Jackson vs. Ricardo Arona w PRIDE FC.
Znakomity przykład na to, że chociaż BJJ owszem – działa, to dużo zmienia się gdy ktoś podniesie cię do góry i…
3. Brutalność
Nie oszukujmy się – lud łaknie krwi, a MMA dostarczyło rozrywki najbliższej walkom gladiatorów. Zanim zawodnicy MMA zyskali cywilizowaną infrastrukturę wokół samych walk w postaci opieki lekarskiej godnej tak ryzykownego zawodowego sportu, a w regułach postawiono akcent na maksymalizację ich bezpieczeństwa, MMA było naprawdę dzikie! Zawodnicy szli na żywioł w każdej walce, a sami organizatorzy pierwszych gal UFC przyznają, że nie mieli pojęcia, co nastąpi gdy zatrzasną się wrota oktagonu…
Pozycja obowiązkowa: Wanderlei Silva vs. Kazushi Sakuraba / Don Frye vs. Yoshihiro Takayama – oba pojedynki w PRIDE FC.
Walki zdecydowanie nie dla osób, które nie lubią widoku krwi!
Walka Dona Frye’a i Yoshihiro Takayamy to klasyka PRIDE FC
4. Nieprzewidywalność
Choć wiedza o technikach sportów walki w latach dziewięćdziesiątych znacznie przewyższała umiejętności zawodników z czasów pierwszych walk Vale Tudo, to jednak wciąż dominował jednopłaszczyznowy styl walki. Trzydzieści lat temu rzadkością byli zawodnicy łączący techniki jak Dan Henderson – olimpijczyk w zapasach, obdarzony atomowym ciosem w prawej łapie, i późniejszy mistrz PRIDE, czy też wspomniany wcześniej Marco Ruas – przeplatający Muay Thai i stosujący luta livre, by zadawać ciosy w parterze, czyli fundować swoim oponentom ground and pound.
Wynik wielu starć więc zależał często od tego, kto miał na kogo stylistycznego haka. Dlatego też ówczesne walki MMA były tak bliskie duchowi niegdysiejszej Wolnej Amerykanki; widownia czekała na nowy chwyt, na sekretną technikę, na niespodziewane wyjście ze – zdawałoby się – przegranej sytuacji… a takich zwrotów akcji nie brakowało!
Pozycja obowiązkowa: Kevin Randleman vs. Fedor Emelianenko.
Jeden z najbardziej dramatycznych zwrotów akcji, jakie miały miejsce walce MMA, a zarazem ponadczasowy dowód na to, jak niebezpiecznym orężem jest odpowiednio użyte Brazylijskie Jiu-Jitsu.
Quo Vadis Vale Tudo?
MMA przeszło długą drogę – od cyrkowej atrakcji z przełomu epoki, przez brutalne starcia rodem z ulic Rio, po czystą konfrontację stylów i technik sztuk walki. Obecnie można zaobserwować swoisty comeback pewnych przepisów rodem z ery Vale Tudo; wystarczy wymienić popularne ostatnio walki na gołe pięści, obecne również na rodzimym rynku, czy też powrót stompów i soccer kicków – chociażby w federacji One FC… Czy to nowy kierunek rozwoju? A może przeciwnie – krok wstecz, świadectwo regresu? A może znak wyczerpania formuły – czy MMA drepcze w miejscu, zjadając własny ogon? To oczywiście tylko aktualne trendy, które mogą być równie chwilowe jak każda inna moda retro.
Fakt jest jednak taki, że po latach medialnej niechęci, współczesne MMA zostało odczarowane z negatywnych stereotypów i podniesione do rangi pełnowartościowego sportu. I choć dopracowywane latami zasady stawiają na pierwszym miejscu bezpieczeństwo zawodników, a szalone starcia ustąpiły przemyślanym konfrontacjom na wirtuozerskim poziomie.
Jedno jest pewne – MMA nie osiągnęłoby aktualnego statusu gdyby nie pionierzy Vale Tudo, którzy przelewali swój krew i pot w imię honoru, sławy i dla uciechy zgromadzonego tłumu.
To właśnie ci gladiatorzy naszych czasów przetarli szlak dla współczesnych adeptów MMA, a tajemnicze dwa słowa w języku portugalskim po dziś dzień przetrwały jako ponadczasowy symbol prawdziwej walki bez zasad.
My żyjemy sportami walki, a Ty? Jeśli tak, bądź z nami, śledź sprzętowe nowości, porady i promocje. Odwiedź nasze profile na Facebooku i Instagramie i zapisz się do naszego newslettera.
Ze sportowym pozdrowieniem
Zespół MMANIAK.pl
Marcelo Alonso „Vale Tudo: a Rich, Storied and Complex Past”
https://www.sherdog.com/news/articles/2/Vale-Tudo-A-Rich-Storied-Complex-Past-59571