Boks białych kołnierzyków – historia
Dla statystycznego „Kowalskiego” boks białych kołnierzyków kojarzy się ze sfrustrowanymi pracownikami korporacji żyjącymi w dużych miastach, niektórzy mogą nawet utożsamiać tę dyscyplinę z filmem Davida Finchera z 2000 roku, w którym główne role zagrali Brad Pitt i Edward Norton – Fight Club. Przyjrzyjmy się bliżej zjawisku jakim jest boks dla profesjonalistów, którzy noszą garnitury do pracy.
Historia zabiera nas do Nowego Jorku lat osiemdziesiątkach XX wieku, kiedy kilku finansistów i prawników z Wall Street zdecydowało się trenować, jak zawodowcy w legendarnym klubie Gleason na Brooklynie. Warto dodać, że w owym czasie w tym klubie sportowym raptem 10% uczestników zajęć bokserskich parało się pracą biurową. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i po kilku miesiącach intensywnych treningów panowie zapragnęli sprawdzić się w boju…
Pierwsza i zarazem historyczna walka została zorganizowana pomiędzy prawnikiem Richardem Novakiem, a doktorem literatury angielskiej Davidem Lawrencem, debiutanci skrzyżowali rękawice przed licznie zgromadzoną publiką składająca się ze współpracowników, członków rodzin i przyjaciół. Po wszystkim nasi bohaterowie uczcili to wydarzenie wspólna kolacją. Niedługo po tym wydarzeniu dziesiątki menedżerów poczuło zew zmiany krawata w ciągu dnia na wieczorne rękawice bokserskie, tak narodził się – boks białych kołnierzyków.
To, co zaczęło się jako aktywność mająca poprawić formę, ułatwić zrzucenie kilku zbędnych kilogramów i wyeliminować stres, okazało się również wspaniałym panaceum na napięcie i agresję. Pozwalało także kanalizować nadmierną konkurencyjność i radykalnie zwiększać zdolność reakcji, pewność siebie i koncentrację. Boks pozwolił, zmęczonym korporacyjną rzeczywistością, pracownikom oderwać się od codziennych problemów. Kończąc sesje treningowe z wyraźnym uczuciem fizycznego zmęczenia i dopływem adrenalinowego rauszu, mogli podchodzić do swoich zadań w pracy z większym spokojem i wyższą samooceną.
Walki i zwyczaj trenowania pracowników umysłowych wkrótce zaczęły rozprzestrzeniać się w całym Nowym Jorku, Chicago i innych dużych miastach USA, by następnie przenieść się do Anglii, gdzie osiągnęły szczyty popularności. W 2005 roku Komisja Lekkoatletyczna Stanu Nowy Jork zakazała publicznych walk białych kołnierzyków, nie miało to jednak wpływu na popularność tej formy treningu. Obecnie ponad 70% klientów wszystkich sal bokserskich na Wschodnim Wybrzeżu i w Kalifornii stanowią właśnie pracownicy biurowi!
Gale, na których toczyły się walki białych kołnierzyków nadal cieszyły się ogromną popularnością i rozpowszechnieniem, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. Aby połączyć przyjemne z pożytecznym dodano do tych wydarzeń charytatywne zbiórki pieniędzy na szczytne cele. Obecnie tego typu walki święcą triumfy w światowej klasy centrach finansowych, takich jak Hongkong, czy Singapur. Ale nasz rodzimy rynek nie odstaje w osiągnięciach na tym polu, warto wspomnieć tutaj sylwetkę prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, który miał przyjemność sprawdzić swoje umiejętności z takimi osobistościami świata boksu, jak Dariusz Michalczewski, Przemysław Saleta, czy Artur Szpilka.
Walki bokserskie białych kołnierzyków mają inny regulamin niż klasyczne walki bokserskie: składają się z trzech dwuminutowych rund, z jedną minutą odpoczynku między każdą rundą, zawodnicy zawsze walczą w dużych rękawicach (16 uncji), przeważnie także w kaskach bokserskich, obowiązkowy jest suspensor i ochraniacz na zęby. Zwyczajowo nie ma zwycięzcy ani przegranego, a po gali zwykle odbywa się wieczorne spotkanie składające się z uroczystej kolacji charytatywnej.
Zaskakujący początek tej historii szybko znalazł naśladowców, a idea zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, przynosząc korzyści zarówno potrzebującym, jak i tym, którzy chcieli sprawdzić się w ringu. Mimo że walka może często kojarzyć się z agresją czy niechęcią między zawodnikami, tutaj po prostu nie ma na to miejsca – chodzi o wyższy cel, o coś, co nawet podczas starcia jest gdzieś z tyłu głowy zawodników. Dlatego boks białych kołnierzyków jest według nas czymś, czemu warto kibicować.
Panowie z Gleason przetarli szlaki i dali podwaliny wspaniałemu przedsięwzięciu dzięki któremu każdy może zyskać formę, poczuć pasję i adrenalinę buzującą w żyłach, a może nawet pomóc zebrać pieniądze na cel charytatywny. Podejmiesz rękawice?
My żyjemy sportami walki, a Ty? Jeśli tak, bądź z nami, śledź sprzętowe nowości, porady i promocje. Odwiedź nasze profile na Facebooku i Instagramie i zapisz się do naszego newslettera.
Ze sportowym pozdrowieniem,
Kuba Lejwoda
MMAniak.pl