Największa w Polsce, czołowa w Europie, coraz bardziej licząca się na świecie – to Konfrontacja Sztuk Walki, albo, jak mówi się częściej, po prostu KSW. Praktycznie dla każdego fightera w Polsce kontrakt z tą organizacją to wejście na szczyt oraz możliwość, by wejść jeszcze wyżej. Przez ostatnie 20 lat to właśnie KSW wytycza kierunek polskim mieszanym sztukom walki, zrobiło też wiele, by nad Wisłą MMA wyszło z cienia i z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. 

To jak, trenujesz KSW czy MMA?

KSW – od skromnych początków do giganta

Niedawno minęło 20 lat od pierwszej gali KSW, która odbyła się w hotelu Marriott, a konkretniej w restauracji Champions. Wydarzenie to zdążyło już przejść do legendy, jednak trudno mówić o tym, by odniosło spektakularny sukces i obwieściło całemu kraju, że do gry wchodzi nowy sport. To było kameralne wydarzenie – 8 zawodników, kilkadziesiąt osób, które zgromadziły się wokół ringu (jeszcze nie oktagonu). Trochę niepewności, trochę niewiadomych odnośnie tego, jak wszystko wyjdzie. 

Co było przed UFC? Dowiedz się więcej o Vale Tudo!

Tudo z linkowaniem do pierwszego artkułu o Vale Tudo

UFC istniało już od ponad dekady i miało się dobrze, choć najlepsze czasy miały dopiero nadejść. Tak samo jak dla KSW, które od debiutanckiego wydarzenia pokonało długą drogę, aż do statusu jednej z największych organizacji MMA na świecie, zgromadzenia ponad 50 tysięcy kibiców na Stadionie Narodowym i zbudowaniu zawodników, którzy poszli jeszcze wyżej, aż na sam szczyt MMA.

“Konfrontacja Sztuk Walki” – nazwa miała odzwierciedlać nasze intencje i oddawać charakter eventu. Chcieliśmy odróżnić się od tego, jak wówczas postrzegano MMA. To były czasy, w których „Mixed Martial Arts”, jeżeli już w ogóle z czymkolwiek, to kojarzyło się z kibolami, kryminalistami, mafią, nielegalnymi walkami bez zasad i walkami psów…Zawodników prosiliśmy o wychodzenie w tradycyjnych strojach, żeby od razu nawiązywać do stylu walki, jaki reprezentują…Chcieliśmy wyjść poza sale gimnastyczne i dyskoteki. Stanąć w kontrze do postrzegania sportów walki jako wydarzeń mało atrakcyjnych – mówił Martin Lewandowski.

Łatwo oczywiście nie było, a cały proces rozłożył się na lata. Tak jak to zresztą było w przypadku UFC – od ciekawostki dla fanatyków i ludzi szukających czegoś nowego w sportach walki, do wielkich wydarzeń, zbudowania bazy wiernych i świadomych kibiców, a dla wielu ludzi stworzenia zainteresowania tak dużego, by wyjść z roli widza i samemu pójść na matę, żeby przekonać się, jak MMA wygląda w praktyce. O tym, jak zacząć trenować MMA możecie przeczytać w tym artykule.

Wszystkim zajmowaliśmy się osobiście: od kontraktowania zawodników przez ustawianie krzeseł po promocję i sprzedaż biletów. Na pierwszych galach nic nie zarobiliśmy, a gdyby nie możliwości barterowe Marriotta, byłoby niewesoło… Z perspektywy czasu uważam, że to było jedno z najtrudniejszych zadań: przekonać kogokolwiek do jakiejkolwiek formy współpracy z KSW – przyznał Lewandowski.

Teraz przekonanie kogokolwiek do współpracy z KSW nie jest żadnym problemem. Martin Lewandowski i Maciej Kawulski starannie odrobili lekcje, czerpiąc z UFC to, co najlepsze i zaszczepiając na polski grunt miłość do MMA. Różnymi środkami, bo czasem trzeba było sięgnąć po coś więcej niż tylko czysto sportowe pojedynki zawodników, którzy mogli być topowi, ale których nazwiska u przeciętnego Kowalskiego mogły budzić co najwyżej wzruszenie ramion albo uniesienie brwi. 

Konfrontacja Sztuk Walki – jak pozostać na szczycie?

KSW tworzyło więc nie tylko swoich zawodników, jak choćby Mamed Chalidow czy Michał Materla, będący żywymi legendami organizacji – potrafiło dać nowe życie Mariuszowi Pudzianowskiemu, który stał się zawodnikiem MMA, przeniosło do mainstreamu Marcina Najmana, pokazało w nowej odsłonie Przemysława Saletę, sprowadziło do Polski Erica Escha, czyli popularnego w Stanach Butterbeana, by ten zmierzył się z “Pudzianem”. Krótko mówiąc, KSW sięgnęło po freak fighty, które mocno podbiły popularność i otworzyły nowe perspektywy. To, że w ostatnich latach pojedynki wszelkiego rodzaju celebrytów czy internetowych osobistości cieszą się ogromnym zainteresowaniem, to w pewien sposób tego konsekwencja, ale przewidzieć takiego rozwoju zdarzeń raczej się nie dało.

Na całej fali boomu na KSW, z apogeum podczas KSW 39 na Stadionie Narodowym, kiedy na trybunach zasiadło blisko 60 tysięcy ludzi, rzeczywiście dało się słyszeć teksty dotyczące tego, że ktoś “trenuje KSW”. To, że w świadomości wielu nazwa organizacji zastąpiła prawdziwą nazwę sportu, mówi chyba wszystko o jej popularności.

Ruchy tego rodzaju, to jest zestawienia głośnych nazwisk, za którymi nie zawsze szły umiejętności, budziły od zawsze wielkie emocje i nie były żadną nowością w skali światowej, ale na naszym podwórku pozwoliły rzucić więcej światła na tych, którzy bez wzrostu popularności KSW nie zbudowaliby takich karier – na zawodników prezentujących świetny sportowy poziom. 

BOKS CZY MMA? ODWIECZNA WALKA POPULARNOŚCI

Kariera w sportach walki nie jest usłana różami, ale trudno porównywać obecne czasy do tamtych, gdzie większość zawodników nie była w stanie żyć wyłącznie ze sportu. Stąd też nie było niczym dziwnym, że fighterzy dorabiali na bramkach czy chwytali się innej pracy, by móc opłacić przygotowania do walki, suplementy, ekipę, dietę, obozy przygotowawcze…

Obecnie walki MMA są opcją realnego zarobku i realnej rozpoznawalności, a także mogą być trampoliną do większych organizacji. Tak, jak choćby UFC czy ONE. 

 

Ale czy każdy traktuje KSW jak trampolinę do czegoś więcej? Niekoniecznie, bo to może być już celem samym w sobie. Jasne, nazwiska Jana Błachowicza czy Mateusza Gamrota robią wrażenie, ale Konfrontacja Sztuk Walki nie wypuściła do amerykańskiego giganta wielu zawodników. Z 28 Polaków, którzy bili się w UFC, tylko 4 miało za sobą walki w KSW, z zagranicznych warto wspomnieć o mistrzu Dricusie du Plessis czy Arianne Lipski. 

Wielu zawodników, jak Chalidow czy Materla, nie idzie dalej, bo nie ma takiej potrzeby – KSW potrafi rywalizować finansowo, zapewnia godne warunki, a do tego daje naprawdę sensowny status zawodnikom, którzy nie muszą piąć się w rankingach i budować swojej popularności za granicą od niższego poziomu.

Przez dwie dekady mogliśmy obserwować, jak rodziły się świetne kariery, oglądaliśmy kapitalnych zawodników, którzy stanowili o sile całej organizacji, napędzali ją i także nakłaniali ludzi do tego, by wstać z kanapy i spróbować, czym rzeczywiście jest MMA.

Można w niektórych kwestiach nie zgadzać się z Lewandowskim i Kawulskim, można zarzucić im kilka rzeczy, zresztą obaj są postaciami wyrazistymi, które też budzą emocje. Ale nie da się nie zgodzić z tym, że to oni tworząc KSW, zbudowali cały rynek MMA w Polsce i wytyczyli kierunek dla masy zawodników i trenerów, budując swój biznes tak, że marka KSW wyszła poza Polskę, czego dowodem są choćby zagraniczne gale i coraz mocniejsza pozycja. Jak wszystko potoczy się dalej i jakie będą kolejne kroki KSW? Na pewno będzie na co popatrzeć, a spadek z piedestału jest raczej mocno nieprawdopodobną opcją.

My żyjemy sportami walki, a Ty? Jeśli tak, bądź z nami, śledź sprzętowe nowości, porady i promocje. Odwiedź nasze profile na Facebooku i Instagramie i zapisz się do naszego newslettera.